IV.

VII.

Stwór regularnie uczęszczał na wykłady i pogadanki Towarzystwa Historycznego, mini-recitale muzyki klasycznej i wystawy, organizowane przez lokalne muzeum, którego siedzibą był piękny wczesno – XVIII – wieczny dom zaliczany do zabytków klasy pierwszej, w którym Stwór zawsze czul się (jak to zwykł mówić) „tak bardzo dobrze, jakby na swoim miejscu”.  W obitej drewnem, półmrokiem zasnutej, bardzo stylowej sali, zajmował zwykle miejsce w którymś z ostatnich rzędów. Pośród stałych bywalców muzealnych wieczorków, pomimo swego poważnego już wieku, był najmłodszy. Większość z nich była dwa razy starsza i takie towarzystwo bardzo Stworowi odpowiadało.

Również Gordian podzielał zamiłowanie do tego małego muzeum, w którym czas zdał się stanąć w miejscu trzysta lat temu. Gdy wyświetlano slajdy, podczas niektórych spotkań, Stwór siadał bliżej, by chrabąszcz wyraźnie widział zdjęcia i rysunki, dla których żywił bardzo duże zainteresowanie.

Tym razem wybrali się na wykład na temat Wiktoriańskiego Konia Pracującego.

Gordian zajął swą zwykłą miejscówkę na ramieniu Stwora, pod osłoną dużego kołnierzyka jednak.  Podczas poprzedniej wizyty ktoś z siedzących w bezpośredniej bliskości wziął Gordiana za karalucha i spowodował trochę zamieszania.

Półtoragodzinna prelekcja przeplatana prezentowanymi zdjęciami przeróżnych ras koni (zwykle przy pracy) zrobiła wielkie wrażenie na Gordianie. Ciekawostki historyczne, między innymi na temat koni Williama Zdobywcy, którego armia odniosła zwycięstwo w bitwie pod Hastings w 1066, zapewne w dużej mierze też dzięki tym niezwykle silnym i wytrzymałym zwierzętom hodowanym specjalnie dla ciężkiej jazdy kawaleryjskiej, stajnia Henryka VIII licząca ponad dwieście koni, fotografie omnibusów, tramwajów, wozów strażackich, autobusów, kolejek kopalnianych zaprzęgniętych w te piękne, wielkie, pokorne stworzenia, trzymała go w skupieniu bez chwili przerwy i pozostawiła dość małomównego i zamyślonego na długo, po zakończeniu wieczora.

-        One bardzo ciężko pracowały zaprzęgnięte do tych ciężkich wozów, prawda…? – zapytał Gordian gdy spacerem wracali do domu.

-        Tak Gordianie, bardzo ciężko – odpowiedział Stwór.

-        I w bitwach bardzo dużo ich zginęło…?

-        Tak. Bardzo dużo… W pierwszej i drugiej wojnie, miliony straciło Zycie…

-        MILIONY…??

Gordian na chwile zamilkł.

-        Ale teraz juz jest inaczej…? Juz nie ma kawalerii…? Ani omnibusów, i są traktory do ciągnięcia ciężkich ładunków i w kopalniach juz nie ma koni chyba…?  Już jest lepiej, prawda…?

-        Nie Gordianie. Zwierzęta pociągowe, konie, muły, osły nadal bardzo ciężko pracują służąc człowiekowi i są często bardzo źle traktowane… Nie tylko one zresztą.

-        Dlaczego…? Jak to…?

-        Widzisz… Zwierzęta w różny sposób eksploatuje się tak, jakby nie miały zmysłów, uczuć, duszy. Jakby nic nie czuły. Zmęczenia, bólu, mrozu, tęsknoty.

Gordian przez chwile nic nie mówił.

-        Dlaczego nikt nic nie zrobi…? – powiedział w końcu smutno – Dlaczego…??

Stwór pogładził go po pancerzu.

-        Ci, co mogą i chcą pomóc – pomagają, Gordianie.  Sir Paul McCartney, artysta Twojej ulubionej grupy…

-        „The Beatles”*! – wykrzyknął Gordian szybko z nagłym uśmiechem

-        Tak, “The Beatles” – uśmiechnął się tez  na chwile Stwór – jest zagorzałym obrońca praw zwierząt, od wielu lat aktywista przeciwko okrucieństwu…

-        Pamiętasz film, który niedawno oglądałeś z tym potężnym, bardzo niebezpiecznie wyglądającym, jak to powiedziałeś, olbrzymem, który wg Ciebie zjada kilogram chrabąszczy takich jak Ty, na śniadanie? To Hulk Hogan, który również walczy o dobro zwierząt.

-        Hulk…??

-        Tak – uśmiechnął się Stwór – ten mięśniak z tatuażami

Gordian przez chwile się zastanawiał.

-        A czy my tez możemy coś zrobić, żeby pomóc…?

-        Nie mamy co prawda głosu, którego słuchają setki, albo nawet tysiące czy miliony, nie mamy tez za wiele środków, które możemy dotować na ochronę zwierząt,  ale możemy starać się przynajmniej nie jeść mięsa, podpisywać petycje, głosować na nowych senatorów, którzy maja kwestie zwierząt na względzie i chcą coś zmienić, uczyć dzieci wrażliwości i szacunku dla zwierząt, zawsze zwracać uwagę na to, czego nigdy nie powinno się akceptować i stawać w obronie naszych słabszych futrzanych i pierzastych przyjaciół…

-        I pancernych! – zawołał Gordian

-        Tak – i tych z pancerzami – uśmiechnął się Stwór – Jesteśmy Wam to winni, zawsze byliśmy i zawsze będziemy. Niestety, wszystko to, co się robi, to tylko kropla w morzu i zmienia bardzo niewystarczająco. To świadomość ludzka musi się zmienić, by życie milionów zwierząt przestało być piekłem. A zmiana ludzkiej świadomości to najpoważniejsza, najtrudniejsza i dziesiątki albo setki lat zabierająca – reforma.