V.

Gordian przemierzał kolejną długość wypełnionego wodą, prostokątnego korytka do kwiatów.

Codziennie starał się  doskonalić pływanie (które bardzo lubił), jak również ćwiczył umiejętność chodzenia po wodzie, którą to uparcie postanowił opanować.

-  Te dziwaki na długich nogach potrafią – ja też się nauczę… – powiedział pewnego dnia, siedząc nad brzegiem jeziora, obserwując kilka owadów biegających po tafli wody.

- Gordianie, te „dziwaki” to nartniki, są zupełnie inaczej zbudowane, dlatego utrzymują się na powierzchni i z łatwością się po niej poruszają…

- „nartniki”,  hihihihi… – zaśmiał się Gordian – KOLEGO, WYCHODZIMY Z WODY I ZDEJMUJEMY NARTY – WYPOŻYCZALNIĘ ZAMYKAJĄ….!!! – zawołał w stronę najbliższego z nich, a po chwili dodał: Nauczę  się. Nasmaruję sobie nogi tym woskiem, który odpycha wodę… Mówili o tym w programie przyrodniczym…

- Gordian, to nie tylko wosk hydrofobowy, one mają odnóża pokryte malutkimi włoskami, na których są rowki, i ta własnie unikalna konstrukcja pozwala na utrzymywanie się na powierzchni…

- hmm… CHYBA ZAPODZIAŁEŚ GDZIEŚ KIJKI!!!!! – zawołał znów Gordian w stronę jeziora.

- Czy wiesz – powiedział Stwór – że nartniki polują na owady? Posiadają specjalną trabkę, którą wbijają w ciało ofiary i wysysają płyny ustrojowe…

- Idziemy stąd … !!!!!!!!!!!!  – zawołał Gordian nie spuszczając wzroku z dalekiego kuzyna, ktory zaczął kierować się w jego strone, a Stwór wybuchnął smiechem.

Było to kilka miesięcy wcześniej, i Gordian mimo wszystko nie zaprzestał wysiłków. Co dzień po serii 6 długości „basenu” (3 razy po dwa), stawał na krawędzi korytka (wypełnionego po brzegi) i bardzo ostrożnie i powoli umieszczał szeroko rozstawione dwie przednie łapki na powierzchni wody, po czym znów bardzo wolno kolejne dwie, starając się utrzymywać ciężar ciała na dwoch ostatnich, po czym wpadał zawsze do wody po oderwaniu przedostatniej kończyny od podłoża. Próbował zwykle trzy razy, po czym mówił do siebie: „jutro na pewno się uda” i szedł wysuszyć się sciereczką do okularów Stwora.